.Gdyby specjalnym ultrafioletem czułym na emocje, światłem z nieba podbić przestrzeń między Nią a publicznością, płynęłyby od Jej dłoni delikatnie drgające fale jak nici przędzy doskonałej prząśniczki; jedna grubsza niteczka, z nutami jak krople rosy nanizanymi na nią, na wysokości mikrofonu rozdzielałaby się, tworząc oddzielny wątek do serca każdej istoty wsłuchanej i wpatrzonej w postać smukłego Anioła w czerni stojącego pośrodku sceny. Zdawać by się mogło, że ile nastrojów w każdej piosence, tyle zmysłów potrzeba, aby je odebrać i przetworzyć. I Pani Edyta to potrafi;
Byłam nie świadkiem, ale odbiorcą złotego światła płynącego ze sceny. Nie słuchaczem, a wielkim przetwornikiem emocji dotąd mi nieznanych, na jakie też nie ma nazwy, bo narodziły się w momencie, gdy popłynęły dźwięki 'Rimbaud - aniele stróżu mój', 'Bo już nic nie muszę' i naturalnie 'Zamiast', przy której patrząc na Nią i słuchając załamał się mój wewnętrzny głos i zapłakał, a z nim realne łzy upadały jedna po drugiej. Toczyły się gorącym strumieniem po policzkach z każdym słowem wyśpiewanym jak tylko umie to robić Pani Edyta. Ma wielką odwagę zejść na dno serca, na dno duszy i podnieść złotą harfę, tak pokrytą kurzem, że nie widać, jak bardzo jest szlachetna, naciągnąć struny, i odnaleźć tę zerwaną. Nawlec ją. I zagrać. I zagrać tak, że otwierają się inne nisze świadomości, kolejne drzwi do wnętrza tak delikatnego, że byle okruch może je zranić. Tam jest Jej głos i siła, emocje wyściełające jak delikatna materia. Budzi świadomość piękna i jego życiową potrzebę. Jest ono jak głód i pragnienie. I jak najpiękniejsze z uczuć. 'Miłość'. Miłość. Słuchając i słysząc rozglądałam się czując, że już już! chcę wykrzyczeć te emocje, tę świadomość, że ja wiem, że czuję, iż nie można przegapić życia, ani jednej sekundy, ani mgnienia, ani tchnienia.
"Higgińszczak". "Ciałko" i kabaretowy fenomenalny akcent z Panem Loretzem - piosenki autorstwa Mariana Hemara - to był majstersztyk. Tu aktorstwo przez wielkie E wciska w fotel i jednocześnie unosi.
Tam był czyściec. Purgatorio wytrawione łzami, których nawet nikt nie krył na widowni w najbardziej wzniosłych momentach. Tak otwiera się dusze. I potem niebo tak wysokie, a jednocześnie każdy dostał jego kawałek. Własny, wyryty Jej piosenkami traktat i przykazanie o pięknie, emocjach, życiu.
Bo Pani Edyta śpiewa przecież życie. Słuchajmy go.
Aniele boży... |